Dzień, w którym László Krasznahorkai odrzucił Nagrodę Nobla: „Gdyby mi ją przyznali, użyłbym Formentora jako tarczy”.

Jego nazwisko stale gościło na listach laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w ostatnich latach i w końcu nadszedł ten dzień. Węgierski pisarz László Krasznahorkai (Gyula, 1954) zdobył najwyższą nagrodę literacką, ale bynajmniej nie jest to jego pierwsza poważna nagroda. W zeszłym roku jego niepowtarzalny styl, balansujący na granicy rozczarowania i nadziei, wyniósł go do Nagrody Formentora, którą wielu uważa za prekursora Nagrody Nobla.
W wywiadzie dla „EL MUNDO” László Krasznahorkai zażartował z obu nagród. „Nie wiem, jaki kształt ma statuetka Formentora, ale gdybym dostał Nagrodę Nobla, użyłbym jej jako tarczy” – wyznał ze śmiechem w wywiadzie dla marrakeszowskiej gazety , odnosząc się do literackiej wagi hiszpańskiej nagrody, którą pochwalił: „To niesamowite zdobyć nagrodę, w której biorą udział tacy giganci jak Borges i Beckett”.
„Nie jestem tym, kto powinien mówić dziennikarzom, co mają pisać, ale zalecałbym, aby zachowali w tajemnicy fakt, że literatura wciąż istnieje ” – pogodny i żartobliwy László Krasznahorkai rozpoczął rozmowę z uśmiechem. „W przeciwnym razie ryzykujemy, że kapitalizm ją odkryje i zamieni w kolejny towar, który można kupić w supermarkecie”.
Autor wymagającej i tytanicznej literatury, tętniącego życiem i wciągającego labiryntu narracji, który eksploruje zawiłości ludzkiej egzystencji i absurd naszej niepewnej rzeczywistości, żarliwie bronił roli sztuki i literatury, choć ostrzegał, że „niestety, żadna książka nie jest w stanie zapobiec temu, co dzieje się w Strefie Gazy czy na Ukrainie ”. Autor „Wojny i wojny ”, który w zeszłym roku napisał historię dwóch umierających żołnierzy na froncie ukraińskim, stwierdził: „Nawet jeśli tworzymy piękno, artyści nie pomogą naprawić świata, a tym bardziej, jeśli zło i ludzka głupota połączą siły. Nie możemy obiecać szczęśliwej przyszłości”.
Pomiędzy zabawnymi anegdotami o współpracy z filmowcem Bélą Tarrem, który zaadaptował niemal wszystkie jego powieści – „Groziłem, że przestanę pisać, żeby przestał kręcić filmy, bo się powtarzamy” – lub o pisarzu Péterze Nádasie – „jest bardzo skrupulatny i metodyczny przy biurku, ale pisze w starej podkoszulce i bokserkach” – Krasznahorkai rozpoczął tę rozmowę głębszymi refleksjami. Na przykład, że chciałby wiedzieć, „dla kogo” pisze, a nawet „po co”. Jednak, jak to bywa w jego literaturze, namawiał czytelnika, by niczego nie brał na poważnie: „Jak widać, nauczyłem się metody Dalajlamy: ktokolwiek jest pytany o cokolwiek, odpowiada, o co chce”.
Poprzedniego wieczoru, po otrzymaniu prestiżowej nagrody Formentor, wygłosił niekonwencjonalne przemówienie zatytułowane „On nie zapomina, ale chce”. Akcja rozgrywała się w jego rodzinnej Gyuli i przedstawiała wielu jego klasycznych, zdezorientowanych i niewinnych bohaterów, a pisarz rozważał koncepcję domu i nostalgii za przeszłością : „Zacząłem wędrować, niespokojny i zdezorientowany, po mieście, które nazywało się Gyula, ale nim nie było. Chodziłem tam i z powrotem po ulicach, pytając tu i tam, ale na próżno. Nikt nic nie wiedział, nikt nic nie pamiętał, albo, co gorsza, pamiętali źle. Próbowali mówić o przeszłości, w której coś zostało utracone, ale albo nie wiedzieli już, co zostało utracone, albo uważali, że to nie ma znaczenia” – czytamy w przemówieniu.
elmundo